FRAGMENTY I CYTATY

Fragmenty i cytaty z książki Osiedle martwych marzeń Adriana Chrząszcza



Po jej policzku spłynęła łza, a po niej jeszcze jedna i następna. Przypominała sobie wszystkie docinki, wyzwiska, których doświadczyła… Wszystkie poniżające sytuacje, na które nie miała wpływu. Osiedle, na którym mieszkała, zdążyło przesiąknąć złem, a ona wiedziała o tym bardzo dobrze, jednakże nie potrafiła powiedzieć, dlaczego jeszcze stąd nie uciekła.



Mężczyzna zaciągnął się, a słodka, odurzająca woń unosząca się w pomieszczeniu stała się jeszcze silniejsza, bardziej wyczuwalna. Pozwolił, aby dym wypełnił jego płuca, tak jak hel wypełnia balon sprzedawany przed cmentarzem w dzień Wszystkich Świętych. I tak właśnie się czuł. Miał wrażenie, że mógłby unieść się ponad podłogę, a następnie wylecieć przez otwarte okno i poszybować gdzieś daleko, ku prażącemu słońcu. Ale to były tylko głupie myśli… Był na świecie wystarczająco długo, aby wiedzieć, że życie jest jak zdzira krzywdząca raz po raz. Gdyby nawet potrafił latać, to gdzie mógłby się udać? Lepsze życie nie istnieje, jest jedynie pretekstem, bajką dla dzieci.



Nauczyła się jakoś funkcjonować, wyłączając ból psychiczny i fizyczny, bo tego wymagało od niej życie, ale czasami zdarzały się jej chwile słabości, katatonii, podczas której patrzyła w stronę ostrych przedmiotów, uśmiechając się jak szaleniec ćwiartujący swoją ofiarę. Pragnęła śmierci bardziej niż szczęścia, bo nawet największe szczęście w końcu przeminie, a śmierć? Śmierć jest wieczna.



Widok tego człowieka wywołał w niej najgorszą, skrywaną głęboko wściekłość. Wściekłość, o której nie wiedziała nawet, że istnieje. Skupiła się i wyobraziła sobie jego organy. Wyobraziła sobie, iż topią się jak lód zostawiony na słońcu i tak też się działo.



O północy coś się zmieniło. Coś wyrwało go z fazy REM. Coś wyciągnęło jego umysł z sennych wojaży, aby mógł być świadomy tego, co się dzieje. A działo się wiele, bo usłyszał czyjś spokojny głos, a właściwie szept. Nieznajomy powtarzał jedno słowo:

Maska.



Z trudem odwróciła głowę, bo zrozumiała, że nie chodziło o nią. Mogłaby popełnić dla niego seppuku, a on w dalszym ciągu robiłby jej krzywdę. Gdy udało się jej spojrzeć w twarz napastnika, zobaczyła coś iście przerażającego. Jego oczy świeciły czerwonym, płomiennym blaskiem, a twarz pokryło coś dziwnego. Coś czerwonego, prawie przezroczystego. Wyglądającego jak maska… Tak, to była maska. Jakaś dziwna, pojebana wersja maski, która pojawiła się na jego twarzy znikąd. Całą jej powierzchnię pokrywały bluźniercze, plemienne symbole.



Po nocy następował dzień. Dzień, który zawsze wyglądał tak samo. Strach uniemożliwiający podniesienie się z łóżka, późniejsze rozmowy z lekarzami, którzy mieli mu pomóc, ale żaden z nich nawet nie próbował go zrozumieć. Jedynie pisali coś w tych swoich notesach, zadając coraz więcej pytań. Potem wracał do łóżka, aby obserwować jeden punkt na suficie, czekając na kolejny przerażający sen.

Po dniu następowała noc. Noc, która przynosiła kolejny koszmar.



Pewnej nocy po ostatnim seansie młoda kobieta sprzątała główną salę. Robiąc to, nuciła pod nosem, bo tak miała w zwyczaju. Nie miała pojęcia, że za chwilę znajdzie coś, co w późniejszym czasie doprowadzi do jej śmierci.



Źrenice Briana zniknęły, jakby nigdy wcześniej ich tam nie było. Jego oczy pokryła biel przypominająca świeży, miękki śnieg. Jego fizyczna powłoka, słabe, ludzkie ciało oślepło, ale on w dalszym ciągu widział. W całości stał się swoją duszą, zatracając jakąkolwiek cząstkę człowieczeństwa. Lewitował w powietrzu, obserwując samego siebie. Stojącego w bezruchu, umierającego…



Ludzka percepcja jest prymitywna, ograniczona, dlatego większa część populacji z góry odrzuca istnienie innych światów, rzeczywistości bądź piekła. To ostatnie istnieje z całą pewnością. Jego wysłannicy interesują się naszym gatunkiem, skrupulatnie go obserwują i czekają na okazję do zdobycia nowych dusz będących paliwem dla ich królestwa. Pomagają im w tym miejsca, gdzie bariera między światami jest cienka jak woal, bowiem tam ich moce mają największy wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Owe moce mogą być uśpione, ale nigdy nie znikają, a najzwyczajniej w świecie czekają na impuls, który pobudzi je do życia.



Płacz dziecka, płacz cholernego dziecka w opuszczonym budynku. To nie mogło wróżyć nic dobrego.



Zobaczył rzędy czerwonych foteli, a pomiędzy nimi znajdowało się coś, czego nie potrafił nazwać. Stało tam odrażające monstrum o popielatym kolorze skóry i licznych bruzdach przypominających kratery na księżycu trzymało głowę Jakuba. Najpierw czekało, jakby modląc się nad swoją ofiarą, a później rozwarło swą makabryczną paszczę, z której wypadł wielki, czerwony język. Obróciło zdobycz w taki sposób, że świeża, jeszcze ciepła krew kapała wprost na jego oblicze, a ono chłonęło ją w wygiętej, groteskowej pozycji.



Mrożący krew w żyłach ryk przepełniony niepohamowaną wściekłością. Chłopcy mieli wrażenie, że był tak głośny, iż cały budynek zatrząsnął się w posadach. Gdy ucichł, a ich ciała – przepełnione adrenaliną – kąpały się w zimnym pocie, wtedy dobiegli do drzwi od łazienki. Wyglądały na zamknięte, ale to mógł być wiatr, prawda? Nie. Drzwi okazały się zamknięte, zatrzaśnięte na cztery spusty, a oni znaleźli się w pułapce jak myszy łase na kawałek sera.



Mówię, że sprawa zakończona, więc sprawa jest zakończona, jasne? Gówniarze się naćpali, a potem się pozabijali. To napiszesz w raporcie, to przekażesz mediom, to powiesz ich rodzinom, to jest jedyna prawdziwa wersja, rozumiemy się? Miałeś dobre wyniki, dlatego góra postanowiła uczynić cię moim partnerem i zastępcą, ale nie wchodź mi w drogę, bo to się dla ciebie źle skończy. Możesz zostać i rozgrzebywać szambo, które się tutaj rozlało, a ja załatwię, że wrócisz do szkółki albo zostaniesz krawężnikiem, rozumiemy się?



Kobieta odwróciła się, a następnie ruszyła we wspomniane miejsce. Odprowadził ją wzrokiem, taksując jej jędrne, poruszające się z gracją pośladki. Gdy zniknęła za rogiem, odwrócił głowę. Spojrzał na kaloryfer, przełknął ślinę, po czym wyciągnął małe urządzenie rejestrujące dźwięk. Był to mały prostokąt uruchamiany głosem. Ściągnął zabezpieczenie, uważając, aby nie pobrudzić się mocnym klejem. Lewą dłoń wsunął we wnętrze kaloryfera, umieszczając urządzenie za jednym z żeberek.

Udało mu się.



Tomasz nie potrafił scharakteryzować uczucia, które wzbudziło się w jego wnętrznościach, jego duszy. Jednakże wiedział, że z upływem dni – a minęło ich już pięć – zaczęło rosnąć w zastraszającym tempie. Czuł, iż zaczyna go wypełniać, przejmując kontrolę nad poszczególnymi organami. Czuł się jak narkoman przechodzący detoks. Brakowało mu czegoś, a to coś znajdowało się naprawdę blisko, na wyciągnięcie ręki.



Horda cieni biegnie w moją stronę. Ich ślepia świecą żółtym, wręcz neonowym światłem. Ciała wyginają się na wszystkie możliwe strony jak materiał wystawiony na wiatr. Wyczuwają mnie, a ja wyczuwam je. Plugawą mieszankę brudu, pleśni, ziemi i utraconego człowieczeństwa. Łypią wprost na mnie, a ja łypię na nie.



– Opowiem ci historię opartą na faktach – zaczął Grzegorz. – W czasach drugiej wojny światowej niemieccy naukowcy posiadali wiele tajnych placówek rozmieszczonych…

– Grzechu, jestem pewien, że słyszeliśmy już tę historię – przerwał mu Adrian, gdyż opowiadanie mniej bądź bardziej wiarygodnych ciekawostek historycznych, szczególnie z czasów wojny właśnie, było jego cechą rozpoznawczą. Niestety wiele z nich opowiadał po kilka lub kilkanaście razy, sądząc, iż w dalszym ciągu są ciekawe.

– Nauczyłbyś się trochę historii. Paulina, nie bój się lasu. Podejrzewam, iż jest tutaj bezpieczniej niż na twoim osiedlu.

– Jak byłem w wojsku, to czołgaliśmy się po takich lasach – zaczął Rafał.

„Kolejny, kurwa” – przeklął w duchu Adrian. Dlaczego oni muszą być tak irytujący?



Maszyna przesunęła się do tyłu, a następnie z mechanicznym bzyczeniem wymieniła prowizoryczny paralizator na skalpel. Po chwili wróciła na poprzednie miejsce i z niespodziewaną nagłością przyłożyła go do gardła Gabriela. Ostrze znajdowało się dosłownie pod jego grdyką, więc jeden zły ruch, jeden głębszy oddech, a stal przecięłaby jego skórę.



Mężczyzna kopnął zielony wazon stojący pod oknem. Ten rozsypał się na tysiąc kawałków, ale kawałków pojawiło się jeszcze więcej, gdy profesor podbiegł do biurka jednej z kobiet, a następnie chwycił monitor i wyrwał go z kablami. Rzucił nim o szybę, ale ona wyszła zwycięsko z tego starcia. Wrzeszczał, a kobiety siedziały w bezruchu, bo jakikolwiek ruch byłby dla nich wyrokiem, sentencją śmierci. Zostałyby posadzone na fotelu, z którego nie ma ucieczki. Fotelu, z którego nikt jeszcze nie zszedł o własnych siłach.



Historia, którą ci opowiem, wydarzyła się naprawdę, w czasach, zanim świat zwariował. Pamiętasz je, prawda? Czwórka przyjaciół wybrała się w niecodzienną podróż, ale wybrali złe miejsce i zły czas, a jedna osoba z nich wierzyła w coś, w co wierzyć nie powinna, ale pozwól, że zacznę od momentu, w którym wszystko się zaczęło.





Książka Osiedle martwych marzeń Adriana Chrząszcza – wizualizacja
Zamów książkę Osiedle martwych marzeń Adriana Chrząszcza – księgarnie i sklepy

LUB ZOBACZ WIĘCEJ:

Recenzje, opinie i oceny o książce Osiedle martwych marzeń Adriana Chrząszcza

Zobacz więcej – opis świata i bohaterów z książki Osiedle martwych marzeń Adriana Chrząszcza